niedziela, 17 września 2017

WALKI MEDYCZNO - ENERGETYCZNE W POLSCE.

Właśnie u nas, w Polsce mocno ścierają się dwa fronty energetyczne. Na polu medycyny spotkała się Nowa energia ze Starą energią. Czym obie są i jak to się dla nas skończy ??

Wiemy aż nazbyt dobrze, że medycyna konwencjonalna już nie spełnia swojego zadania.
Wręcz przeciwnie, nie dość, że nie pomaga, to jeszcze najzwyczajniej po prostu SZKODZI !
Skąd to wiemy? Rozejrzyjmy się wokół, popatrzmy na znajomych i sąsiadów. Tak wielu z nas choruje i cierpi. A lekarze nie potrafią pomóc. Nadciśnienie, kłopoty sercowe, alergie, grypy, wrzody, problemy miażdżycowe , cukrzyca....aż po całą gamę nowotworów, wirusów czy aids, są chorobami nieuleczalnymi. Żaden konwencjonalny lekarz nie posiada na to lekarstwa. Owszem, leków przypisuje nam się całkiem sporo, tyle tylko, że one przynoszą nam chwilową ulgę poprzez leczenie objawów, ale nie usuwają przyczyny. A najczęściej pomagają na moment na jedną dolegliwość, a w tym samym czasie demolują nam organizmy, powodując całą masę innych. Tak więc chorujemy, cierpimy i umieramy. Jeśli masz nadciśnienie, dostaniesz leki które je obniżają, ale lekarz ci nie powie , jak masz przeczyścić własne żyły, aby stały się na powrót drożne i wyleczyć w ten sposób dolegliwość. Masz nowotwór i w szpitalu chirurg wytnie ci chorą tkankę, ale po jakimś czasie choroba powraca, ponieważ nikt nie powiedział ci, skąd ten nowotwór powstał, więc w jaki sposób usunąć przyczynę jego powstania. Dodatkowo masz często zmasakrowany organizm chemioterapią i różnymi naświetlaniami ( które w wielu krajach, choćby w Izraelu, są już zwyczajnie zabronione). Masz cukrzycę, więc dostaniesz insulinę, ale nikt z „konwencjonalnych” cię nie powiadomi, jak przywrócić organizm do normalnego stanu i się wyleczyć.
Czy wiecie o tym, że na początku tego roku ogłoszono odkrycie nowego organu w ludzkim ciele?? Przez 100 lat wszyscy byli przekonani o znajomości naszego organizmu, a tu okazało się, że mamy nowy organ o nazwie krezka. Krezka to rodzaj grubej błony podtrzymującej nasze organy wewnętrzne. Do tej pory nieładnie ją traktowano, ponieważ podczas zabiegów operacyjnych była cięta skalpelem i zostawiana samej sobie. Lekarze mogli orzec, że chorujesz na woreczek , wątrobę, żołądek itd. a to po prostu mogła być krezka. A myśleliśmy, że już wszystko wiemy.
Podziemie medycyny niekonwencjonalnej stworzyła medycyna konwencjonalna, czy jej się to podoba, czy nie. Tak tak , to wręcz podziemie, bo jesteśmy ledwie tolerowani i toczy się przeciw nam ciągłe kampanie oszczerstw, ośmieszania i wręcz nienawiści, tak, że ledwie możemy działać. A to podziemie medyczne urosło właśnie do ogromnych rozmiarów.
Stwierdziliśmy, że mamy dość cierpienia i chorób. Szczególnie dosyć tych chorób tak zwanych „ nieuleczalnych”.
Medycyna niekonwencjonalna rozkwita w Polsce od wielu lat. Urosła obecnie do takich rozmiarów, że nie sposób zatrzymać tej Nowej energii. Naturoterapia, zioła, leczenie energetyczne, lekarze medycyny wschodniej – chińskiej i tybetańskiej, reiki i cały szereg innych, naprawdę przeróżnych metod leczenia... Lekarze jeszcze usiłują nam wmawiać, że te metody leczenia nie są skuteczne.... No cóż, gdyby nie były, cały podziemny świat medyczny upadłby. To logiczne. Tymczasem, prawda jest taka, że w medycynie niekonwencjonalnej nie ma chorób nieuleczalnych !!.
Spotkałam się ostatnio w takim gabinecie z grupą około 15 osób. Rozmawialiśmy na tematy absolutnie nie związane z medycyną, ale nagle pewna myśl bardzo mocno mnie uderzyła. Otóż osoba, która jest właścicielką tego gabinetu chorowała na 3 śmiertelne choroby. Gdy lekarze ogłosili, że jej stan jest nieuleczalny, zeszła do podziemia medycznego... i na kanwie własnych doświadczeń założyła swój gabinet. Oczywiście jest dziś całkowicie zdrowa.
Druga osoba, 30 letnia młoda dziewczyna rok temu bała się, że umrze na raka. Teraz, gdy już odzyskała zdrowie i nowe życie zajęta jest podróżowaniem i zwiedzaniem świata.
Trzecia osoba, to mężczyzna, który pewnego dnia uciekł ze szpitala, broniąc się przed wycięciem mu woreczka żółciowego. Oczywiście, jest całkiem zdrowy. Bez operacji itd.
A ja – jako czwarty przykład działania tejże medycyny niekonwencjonalnej. U mnie zdiagnozowano wrodzoną wadę serca. Nieuleczalną oczywiście. Tylko, że dziura w sercu w dziwny sposób się zaleczyła i kawałek brakującego mięśnia w cudowny sposób odrósł.
Więc siedzimy sobie razem, w te 15 osób i nagle zrozumiałam, jak bardzo i szybko rozrosła się ta Nowa Energia, skoro 4 osoby na 15 w jednym ze średnich miasteczek w Polsce doznało tak zwanego cudu. Świadkiem tak zwanych cudów medycznych byłam chyba tyle razy, co sam Jezus))). I naprawdę wypowiedzi na te tematy lekarzy konwencjonalnych wcale mnie nie interesują.

Tak oto starły się te dwie ogromne energie u nas w Polsce. W mediach jeszcze wczoraj mówiło się o dziecku , które zmarło na sepsę. Rodzice błagali lekarzy, aby umierającemu czterolatkowi podano askorbinian sodu. Ale lekarze mieli procedury, przez które chłopczyk zmarł. Do szpitala udały się niezależne media i świat podziemnej medycyny próbował pomóc...ale lekarze mieli przepisy.
Dziś dowiaduję się, że rodzice porwali własne dziecko ze szpitala. Nowo narodzone dziecko, któremu lekarze chcieli podać szczepionkę, a świadomi rodzice nie zgodzili się...Więc ograniczono im prawa rodzicielskie.
Na początku czerwca tego roku w Warszawie odbył się protest przeciw terrorowi szczepień obowiązkowych, na który przybyło około 10 tysięcy osób! Puszczali to w waszej telewizji??

Obecne starcia pomiędzy tymi dwoma światami przyprawiają mnie o łzy. Ponieważ ich ofiarami są chorzy ludzie, ich rodziny i niewinne dzieci. Każdy lekarz powinien zdać sobie sprawę, że stara medycyna, stara energia nie mają żadnych szans z Nową Energią. Jesteśmy właśnie świadkami i uczestnikami ogromnych zmian. Na całym świecie medycyna naturalna i niekonwencjonalna wygrywa. W amerykańskich czy szwedzkich szpitalach od lat stosuje się reiki. Coraz więcej osób z branży medycznej przychodzi do takich osób jak ja po pomoc. Bo ich medycyna zawodzi po prostu.
Chodzi tylko o ofiary, a właściwie o to,by nie było więcej ofiar. Trzeba skończyć z ludzką bezdusznością, i w tym celu każdy musi zajrzeć w głąb siebie i zapytać własnego sumienia.
Jest rozwiązanie tej sytuacji i tutaj zwracam się do wszystkich chorych, którym konwencjonalna medycyna nie pomogła, którym nie pomogły szpitale ani lekarze. Szukajcie metod powrotu do zdrowia wszędzie, gdzie tylko można. W każdym mieście jest jakiś niekonwencjonalny terapeuta, jakaś zielarnia. Internet jest pełen informacji o nowych metodach leczenia, o ziołach, o osobach , które się tym zajmują. Polaku – lecz się sam i nigdy się nie poddawaj, ponieważ tak naprawdę w dzisiejszym świecie nie ma chorób „nieuleczalnych”. Przestańmy być cierpiącymi ofiarami, a zacznijmy być świadomymi pacjentami. Świadomymi ludźmi.
Wyobrażam sobie, że rano się budzę i w mediach dowiaduję się, że od rana nikt nie zgłosił się do lekarza. Przychodnie świecą pustkami, a lekarze aby mieć jakieś dochody, wpuszczają do swoich gabinetów specjalistów od medycyny alternatywnej, a i sami zaczynają pogłębiać swoją medyczną wiedzę. No, mogą jeszcze udać się na bezrobocie)) To by była właśnie rewolucja bez ofiar prawda?

Na koniec wspomnę jeszcze o najnowszym filmie o tematyce medycznej, który właśnie wchodzi do kin. Reżyser opowiada, że film jest oparty na faktach , a zaczyna się od stwierdzenia- W zeszłym roku w Polsce 17% pacjentów nie przeżyło operacji -....Zatrważająca statystyka...
I żeby była jasność . Lekarze TEŻ są tu swoistymi ofiarami ! Są nabytymi ignorantami. Uczy się ich bowiem w szkołach medycznych rzeczy przestarzałych, a często wręcz szkodliwych (bo to na rękę koncernom farmaceutycznym). Uczy ich się tam również pychy, arogancji i „myślenia” wg. fałszywych raportów, badań i danych. A samodzielne myślenie? Jest wręcz niebezpieczne, bo grozi ostracyzmem środowiskowym, załamaniem kariery czy wręcz pozbawieniem prawa do wykonywania zawodu. A odwaga w tym środowisku nie należy do priorytetów. Chodzi przecież o prestiż i o... kasę.

Oto zwiastun i zapraszam do kin, to dobry sposób aby poszerzyć własną świadomość w tym temacie.
„Botoks”. Film Patryka Vegi
https://youtu.be/uIcrsV-ZxnI

Przedstawiam też dzisiejszy apel o pomoc rodziców z Białogardu, którzy rzekomo porwali własne dziecko...
https://youtu.be/nbiwye5C_go

Dorota Wenus







sobota, 9 września 2017

PRZEMIANA



Był bardzo ciepły koniec września, świeciło słońce. Wtedy właśnie powstał Jan. Na początku był żołędziem, który spadł z drzewa – matki. Zagrzebał się obok w ziemi i czekał. Bardzo szybko zaczął rosnąć i uczyć się świata. Rozglądał się dookoła poznając swoją okolicę, zwierzęta i owady. Zadzierał do góry liście, aby poczuć niebo. Wypuszczał w głąb korzenie, poznając warstwy ziemi, jej chłód, ciemność i wilgoć. Jan uwielbiał najbardziej dwie rzeczy – pierwsza z nich to deszcz. Kochał krople deszczu uderzające w niego...A druga - to ptaki, które w nim zamieszkiwały. Im Jan był starszy, tym więcej ptaków przysiadało na nim, łaskocząc delikatnie pazurami i piórami jego korę. Teraz Jan miał już 100 lat i właśnie stał się dorosły. Kochał swoje życie w lesie. Pory roku przemijały, a on rósł i ciągle się rozwijał. Był silny, mądry i spokojny. Jan bardzo był związany z niebem, obserwował chmury i gwiazdy, a wiatr plątał jego liście. Był także związany z ziemią, bo stamtąd czerpał siły witalne i minerały, aby się rozwijać. Rósł i rósł, a czas mijał. Jan miał już 400 lat, ale nie liczył czasu przecież.
Pewnego dnia Jan obudził się skoro świt z przeczuciem, że czeka go coś zupełnie nowego. Nie mylił się. Pojawili się ludzie z siekierami i postanowili go ściąć. Jan troszkę się tego obawiał na początku, zdążył pożegnać się ze swoimi towarzyszami – ptakami i już leżał ścięty na wozie , a ludzie wywozili go z lasu. Ludzie zawieźli go do stolarza; tam został pocięty. Stolarz formował Jana ponad miesiąc. Tu mu coś przyciął, tam polepił...Dopiero pod koniec tego procesu Jan zorientował się, że teraz jest stołem.
Postawiono go w dużym pokoju, w dużym domu, pełnym ludzi i dzieci. Jan rozglądał się ciekawie dookoła. Siadały przy nim całe rodziny i spożywały posiłki. Odbywały się przy nim poważne rozmowy i zabawy dzieci, a Jan brał udział w tym całym życiu ludzkim, stojąc jako stół w centralnym miejscu domu. Bywał też świadkiem potajemnych rozmów młodych zakochanych i brał udział w dyskusjach politycznych. Ależ to było fascynujące doświadczenie)) Wokół Jana zawsze coś się działo, zawsze było głośno. A on stał, prawie tak dostojnie ,jak w lesie. Uwielbiał to życie wśród ludzi. A ile razy brał udział w przyjęciach, sam policzyć nie zdołał. Tak oto minęło kolejne jakieś 200 lat. Janowi w tym czasie spróchniały nogi i nie czuł się już najlepiej. Ludzie chyba to zauważyli...Jan znowu miał to przeczucie, że czas na zmiany.
I tak się właśnie stało, ludzie zabrali go z domu, w którym spędził te wszystkie szczęśliwe lata. Porąbali go na kawałki i wrzucili do pieca. Teraz palił się i dawał ludziom ciepło...ale to nie wszystko. Jan nagle poczuł, że jakaś nieznana siła pcha go przez wąski otwór do góry, a on leci jak szalony. I nagle wszystko stało się jasne!! Jan przeleciał przez komin i stał się dymem. Był taki lekki, taki wolny,taki radosny. Nie mógł nawet opisać tego , co czuje...Jako dym polatał chwilę nad okolicą, a potem unosił się coraz wyżej i wyżej....Jako Jan – dym uleciał do samego nieba, i wtedy spotkał Boga.

  • Jak Ci się wiedzie Janie? - spytał Bóg.
    -Super. Byłem drzewem i bardzo to kochałem, potem stołem i też było świetnie, a teraz jestem dymem- odparł Jan.- Czuję się wolny i beztroski, jak nigdy dotąd.
    - Możesz przysiąść obok mnie na chmurze? -poprosił Bóg.
    Jan przysiadł obok Boga, symbolicznie dość, bo przecież nie miał nóg ani tułowia.
    - Pomyślałem Janie, że tak bardzo kochałeś deszcz. Może sam chcesz się stać deszczem? - spytał.
    Jan był zachwycony tym pomysłem. Za kilka chwil stał się burzową chmurą, popatrzył jeszcze na niebo i nagle jako deszcz z impetem zaczął spadać prosto na las, w którym kiedyś powstał jako żołądź. Ależ to była jazda …

    I tak właśnie wygląda prawda o tym, co nazywamy śmiercią. Nie istnieje żadna śmierć, jest jedynie przemiana. Nie możesz umrzeć, nawet gdybyś bardzo chciał. Czeka cię tylko zmiana jednego doświadczenia na inne doświadczenie. Tylko tyle...         I AŻ tyle.... :-)

Dorota Wenus